poniedziałek, 16 lutego 2015

Znajdujący się przy ulicy Hożej w Warszawie, Queen Burger, to jasne kwadratowe pomieszczenie niedużych rozmiarów. Goście znajdą miejsce przy dwóch czteroosobowych stołach lub rozmieszczonych pod ścianami blatach i stołkach barowych.

Menu, prócz burgerów, (które podawane są w zestawie z nachosami i pikantną salsą), oferuje steki, szejki (o nazwach tricków deskorolkowych: Handplant, 5-0, No Comply), ciekawe dodatki, sałatki oraz napoje Angielskiej firmy Fentimans.


Bacon

Wołowina wysmażona prawie na wiór

Chorizo

Istotną informacją widniejącą na menu, jest ta na temat używanego rodzaju mięsa: rasa Red Angus. Zapowiada się dobrze, również z powodu przyjemnej woni panującej w pomieszczeniu.
Zamawiamy: Bacon (Bartek) i lekko pikantny Chorizo (Inka). Przyjmujący zamówienie, niedoprecyzowuje go o pytanie dotyczące stopnia wysmażenia mięsa, więc prosimy o możliwość otrzymania wersji średnio krwistej. 
Zamówienie otrzymujemy w szarych podłużnych, kartonowych pudełkach. Na początek próba nachosów - standard, salsa - trochę słodka i wyraźnie pikantna - smakuje dobrze.
Chorizo
Po uwolnieniu zawiniątka, widzimy przyjemnie pachnące i ładnie prezentujące się kanapki. Jednak tuż po rozpoczęciu konsumpcji, równocześnie stwierdzamy, że ze 180 gramami angusa stało się coś bardzo niedobrego. Został zgrillowany chyba na super well done, więc o soczystej wołowinie mogliśmy zapomnieć. W takim stanie patty było okropnie suche i twarde. Ogromny zawód,  szczególnie że zachęceni angusem, pragnęliśmy w pełni docenić jego walory smakowe.
Kolejnym zawodem - znacznie już mniejszym - była rozpadająca się maślana bułka. Pomimo niezłego smaku i poziomu świeżości,  do ideału trochę jej brakowało. W Bacon'ie pojawia się bekon, zgrillowane na chrupiąco plastry.
Chorizo zawiera tytułową pikantną kiełbasę chorizo oraz pikantną salsę (smakującą zdecydowanie mniej pikantnie niż ta dodawana do nachosów). Hiszpańska kiełbasa mocno dominuje w smaku, skutecznie przysłaniając smak wołowiny. Możliwe, że byłoby inaczej, gdyby mięso było wysmażone jak trzeba. Jest to najbardziej pikantny burger spośród dostępnych tu propozycji, jednak zdecydowanie za mało aby entuzjaści palących dań mogli się nim zadowolić. Nawet nie najlepiej znosząca pikantne potrawy Inka,  była zawiedziona jego mocą. Dodano także znaczną ilość rukoli.
Pozostałe dodatki nie były niczym wyjątkowym. Gumowy cheddar, mimo że całkiem ok, to bycia cheddarem jeszcze nie opanował.

Ceny
Ceny do najniższy nie należą. Są w zasadzie uzasadnione gatunkiem mięsa, jednak jego przesadne wysmażenie, to czysty wyrok na biednego angusa, a na to nie ma usprawiedliwienia.

Ten angus na pewno byłby rozczarowany tym, co stało się z jego pysznym mięsem

Wrażenia z jedzenia
Podsumowując, mięso zostało zmasakrowane, mimo prośby o mid rare. Reszta mieści się w granicach dobrego smaku. Prócz tego,  do wizyty,  zniechęcić mogą dość wysokie ceny i burgerowe kompozycje, które nie każdego zadowolą. Queen Burger nie sprawił, byśmy zastanawiali się nad ponownymi odwiedzinami.


Ocena
Lokal/obsługa:

Mięso:
 

Bułka:

Inne składniki:


Ocena końcowa:

 


Info
ul. Hoża 1a, Warszawa
Pon. – Czw.: 12:00-23:00, Pt.-Sob.: 12:00-3:00, Niedz.: 12:00-23:00
https://www.facebook.com/queenburgerpl 



sobota, 14 lutego 2015

Z okazji Walentynek, postanowiliśmy przyrządzić burgery w odrobinie innej formie niż zwykle.
Heart patties

Czy z tych płaszczek coś wyrośnie?


Odrobina pikanterii



Przyrumienione burgery okryte serem pleśniowym

Gotowe


Mid rare/rare, tak najlepiej



Do stworzenia burgerów użyliśmy:
- domowej roboty bułeczki maślane z czarnym sezamem
- wołowina (ok. 130gram każdy)
- blue cheese
- ogórki konserwowe
- sałata lodowa
- pomidor
- cebula
- papryka
- papryczki chilli (Fresno oraz Fire-Flame)
- ketchup
- majonez

niedziela, 8 lutego 2015

MoaBurger jest jedną z najbardziej znanych burgerowni w Krakowie. Lokal znajduje się nieopodal krakowskiego Rynku Głównego i przyciąga rzesze odwiedzających.
Po mroźnym spacerze, wewnątrz lokalu nie zastaliśmy oczekiwanego ciepła. Ze znajdującego się pod sufitem nawiewu, wydobywało się bardzo nieprzyjazne, zimne powietrze.


Aby wreszcie usiąść, czekać musieliśmy kilka minut, ze względu na spore zatłoczenie. Ponadto szerokie, wieloosobowe stoły uniemożliwiały zachowanie prywatności. Musimy się przygotować, na to, że dosiądą się do nas obcy ludzie, skutkiem czego konsumpcję prowadzimy ramię w ramię z nieznanym nam człowiekiem.


U pani za ladą zamawiamy Cheese and Bacon (Bartek) oraz The Classic + cheese (Inka). W obu jest możliwośc wyboru jednego z czterech serów: edamski, mozarella, brie i pleśniowy. Do naszych burgerów bierzemy pleśniowy. Zamówienie dopełniamy frytkami z ketchupem. Choć w ich cenie mamy możliwość wyboru innego sosu (np. majonez czosnkowy, BBQ, kwaśna śmietana), a każdy dodatkowy kosztuje 2zł.


Menu informuje nas, że mięso domyślnie wysmażane jest w stopniu średnim, więc specjalnej prośby nie uwzględniamy zamówieniu, ani też nie zostajemy zapytani o preferencje. Po wszystkim dostajemy drewnianą łyżkę z numerem naszego zamówienia.



Jedzenie otrzymujemy szybko, biorąc pod uwagę ilość czekających gości. Burgery przyrządzane w MoaBurger prezentują się nieźle, trochę zabawnie ze względu na dużą średnicę bułki (ok.18cm), kojarzącą się bardziej z pitą do kebaba, aniżeli standardową bułką burgera. Jej smak również odbiega od znanego nam do tej pory. Nieco przypomina smak naleśnika, miejscami niestety jest niedopieczona. Poza tym całkiem smaczna i o dziwo, mimo swojej małej grubości, nie rozwaliła się podczas jedzenia.



Wewnątrz burgerów znajduje się spora ilość warzyw - pomidor, sałata karbowana, cebula oraz korniszony. W Cheese and Becon, tytułowy dodatek mięsny jest podgrillowany i chrupiący. 



Mięso o gramaturze 200g przez swoją dużą średnicę nie jest grube i na pewno spędziło trochę za dużo czasu na, aby móc zostać nazwane średnio wysmażonym (jak domniemamy, na elektrycznej płycie grillowej). W rezultacie dostajemy mid well, gdzieniegdzie tylko o różowołososiowej barwie. Poza tym, mięso jest bardzo smaczne, ma przyjemny aromat i nie jest nazbyt doprawione.


W obu burgerach sosy te same - pomidorowy i majonez - dobrze komponowały się z resztą nadzienia i sprawiał, że nie był zbyt suchy. Rozczarowaniem był ser pleśniowy, właściwie niewyczuwalny.


Frytki podano w papierowym opakowaniu jak na chińskie noodle. Były przepyszne, a ich ilość wystarczając dla 2 osób, cena też dwuosobowa - 7zł. Dodany w osobnej miseczce ketchup smakował podobnie jak ten z McDonalds zmieszany z oryginalnym smakiem Heinza. Innymi słowy był smaczny.


MoaBurger jest miejscem wartym odwiedzin. Burgery trzymają dość wysoki poziom, a serwowane tu frytki są najlepsze, jakie mieliśmy okazję jeść. Jednak temperatura panująca wewnątrz lokalu, mogłaby być zapewniać komfort cieplny, ponieważ jedzenie hamburgera w puchowej kurtce nie należy do najprzyjemniejszych.

Ocena
Lokal/obsługa:

Mięso:

Bułka:

Inne składniki:

Dodatki:


Ocena końcowa:

Info
ul. Mikołajska 3, Kraków
Pon. – Sob.: 11:00 – 23:00, Niedz.: 12:00 – 21:00


 
Krowie kanapki © 2014 | Powered by Blogger | Blogger Template by DesignCart.org